Dawid z Gdańska
Pochodzący z Gdańska Dawid
cierpiał na raka nerek. Kiedy z 9-letnim chłopcem było już naprawdę źle, rodzice
zabrali go do Watykanu, gdzie w Grotach Watykańskich przy grobie Jana Pawła II
modlili się o zdrowie dla syna. Lekarze,
którzy nie dawali chłopcu większych szans na wyzdrowienie, musieli się bardzo
zdziwić. Już po wyjściu z krypty chłopiec poczuł się znacznie lepiej i o
własnych siłach zaczął chodzić.
Piotruś
Pochodzący z
Polski Piotruś cierpiał na raka mózgu. Zdaniem specjalistów, nie było szans na
to, że malec powróci do zdrowia. W 1997 r. zdruzgotana matka wysłała do papieża
list, w którym opisała przypadek swojego syna. Wkrótce z Watykanu nadeszła
odpowiedź - kobieta znalazła w liście zapewnienie o modlitewnym wsparciu
papieża. Nie minęło zbyt wiele czasu, a wszystkie objawy
choroby u Piotrusia minęły. Lekarze po
wykonaniu serii badań potwierdzili, że po guzie nie ma śladu.
Rafał z Lubaczowa
16-letni Rafał z
Lubaczowa, chorujący na raka węzłów chłonnych i podopieczny fundacji "Mam
marzenie" poprosił o audiencję u Ojca Świętego. Jego prośba została spełniona.
Pomimo małych problemów organizacyjnych 1 lipca 2004 r. chłopak wziął udział w
prywatnej audiencji. W jej trakcie odbył kilkuminutową rozmowę z Ojcem Świętym.
Jak się później okazało, kilka miesięcy potem Rafał wyzdrowiał. Historia ta
ujrzała światło dzienne już po śmierci Jana Pawła II. Opowiedział ją Polskiej
Agencji Prasowej Piotr Piwowarczyk z fundacji "Mam marzenie"
1-letnia Słowaczka
Córka pochodzącego ze Słowacji
Tibora Uljackiego ciężko chorowała na białaczkę. W 2002 r. zrozpaczony
mężczyzna w trakcie audiencji poprosił
papieża o modlitwę w intencji córki. Dziewczynka wróciła do zdrowia. Rok później
zdrowa już młoda Słowaczka przyjęła komunię z rąk Jana Pawła II podczas Mszy,
która została odprawiona w Bratysławie.
Francesco
Pochodzący z Włoch
Francesco cierpiał na różne dolegliwości spowodowane niedorozwojem układu
odpornościowego. Chłopiec cierpiał na chroniczne zmęczenie i nieustannie
trapiony był przez infekcje. W 2002 r., kiedy chłopiec miał 9 lat, wraz ze swoją
mamą wziął udział we Mszy Świętej celebrowanej przez Jana Pawła II. W jej
trakcie Ojciec Święty pobłogosławił dziecko.
Po wyjściu z kaplicy, wszystkie dolegliwości ustąpiły, a Francesco powiedział,
że uczucie zmęczenia minęło.
Młody Włoch przyznał, że w trakcie błogosławieństwa poczuł się tak, jakby na
jego ciało z dłoni papieża spłynęło cudowne ciepło.
Angela Baronni
Pochodząca z Kanady Angela
Baronni cierpiała na raka szpiku kostnego. W 2002 r., kiedy miała 16 lat brała
udział w Światowych Dniach Młodzieży, które odbywały się w Toronto. W trakcie
cyklicznej imprezy, dziewczyna spotkała się z Janem Pawłem II, który położył
ręce na jej głowie i jej błogosławił. Odbył z nią też krótką pogawędkę. Tuż po
spotkaniu objawy choroby
zaczęły ustępować, a Angela, która była zmuszona do poruszania się na wózku
inwalidzkim, wstała o własnych siłach. Wkrótce jej lekarz prowadzący stwierdził,
że Kanadyjka jest zdrowa. Przedstawiciel świata medycyny nie potrafił jednak
znaleźć argumentów, które mogłyby racjonalnie wytłumaczyć tak nagły powrót
Angeli do zdrowia.
Siostra Marie Simon-Pierre
Ten cud został właśnie uznany
przez Watykan. Chodzi o głośny przypadek uzdrowienia siostry zakonnej Marie
Simon-Pierre, która przez lata cierpiała na chorobę Parkinsona. Kilka lat temu
zakonnica wyjawiła, że tuż po śmierci Jana Pawła II, siostry z jej zgromadzenia
zaczęły się za nią modlić do papieża. Efekty modlitwy były zdumiewające - 2
czerwca 2005 r. wszystkie objawy choroby całkowicie ustąpiły, a pochodząca z
Francji siostra wróciła do pracy. Zakonnica, która z powodu choroby nie mogła
wykonywać swoich obowiązków, wróciła do pracy i jak twierdzą przedstawiciele
Watykanu, pracuje teraz ciężej, niż kiedykolwiek. Nie przyjmuje też już żadnych
lekarstw.
John Paul Lieo
John Paul Lieo to chłopiec,
który urodził się w Kanadzie. Został tak nazwany, ponieważ przyszedł na świat
dzięki błogosławieństwu, które zostało udzielone jego matce przez Jana Pawła II.
Mieszkająca w Kanadzie i pochodząca z Chin pani Lieo przez lata nie mogła zajść
w ciążę. Podczas audiencji u Jana Pawła II opowiedziała o swoim problemie.
Papież pobłogosławił jej i zapewnił o swojej modlitwie. Zapewnił też, że wkrótce
doczeka się upragnionego potomstwa. Tak też się stało. Pani Lieo urodziła syna,
którego na cześć papieża nazwała Jan Paweł.
Emil Barbar
Emil Barbar urodził się z
poważną chorobą mózgu, która uniemożliwiała mu chodzenie. Lekarze nie dawali
chłopcu najmniejszych szans na to, że kiedykolwiek stanie o własnych siłach. W
1980 r. pochodzący z Australii chłopiec pojechał wraz ze swoją mamą do Rzymu. Na
Placu Świętego Piotra, chłopczyk zawołał papieża. Jan Paweł II podszedł do niego
i dotknął jego głowy. Kiedy matka Emila powiedziała, co dolega jej synowi,
papież polecił, by udała się z nim do Lourdes. Zapewnił też, że po wizycie w
sanktuarium malec zacznie chodzić. Zgodnie z zaleceniem papieża matka zabrała go
do miejsca kultu maryjnego. Kilka tygodni po powrocie do Australii chłopiec
zaczął chodzić. Niedawno ukończył studia..
Amerykanin
Pochodzący ze Stanów
Zjednoczonych mężczyzna cierpiał na raka mózgu. Zamożny Amerykanin pragnął przed
śmiercią spotkać się z papieżem i jego życzenie się ziściło. W 1998 r. wziął
udział we mszy papieskiej, która odprawiona została w Castel Gandolfo. Pomimo
tego, że ów mężczyzna był żydem, przyjął Komunię od Jana Pawła II. Po kilku
tygodniach Amerykanin wrócił do zdrowia.
Ten niezwykły przypadek opisał kardynał Stanisław Dziwisz. To właśnie znajomy
jego przyjaciela doznał cudownego ozdrowienia.
Świadectwo cudu
Świadectwo Siostry
Marie Simon Pierre
Cierpiałam na chorobę PARKINSONA...
Cierpiałam na chorobę PARKINSONA, którą zdiagnozowano w czerwcu 2001 roku.
Choroba dotknęła całą lewą stronę ciała, powodując poważne utrudnienia, jako
że jestem osobą leworęczną. Początkowo choroba rozwijała się w sposób
łagodny, ale po trzech latach jej objawy pogłębiły się, wzmagając drżenie,
sztywnienie, ból, bezsenność... Od 2 kwietnia 2005 roku z tygodnia na
tydzień stawała się coraz poważniejsza, mój stan pogarszał się z dnia na
dzień, nie mogłam już pisać, (powtórzę : jestem leworęczna), a kiedy
próbowałam, to co napisałam było prawie nieczytelne. Samochód mogłam
prowadzić tylko na krótkich odcinkach, gdyż moja lewa noga często „blokowała
się” i taka sztywność bynajmniej nie ułatwiałaby jazdy. Potrzebowałam coraz
więcej czasu na wykonywanie mojej pracy, a ponieważ pracuję w środowisku
szpitalnym, powodowało to wiele trudności. Byłam zmęczona, wycieńczona.
Po ogłoszeniu diagnozy trudno mi było patrzeć na Jana Pawła II w telewizji.
Mimo tego byłam przy nim bardzo blisko w modlitwie i wiedziałam, iż on mógł
zrozumieć to, co przeżywałam. Podziwiałam jego siłę i odwagę, która
mobilizowała mnie do nie poddawania się i do pokochania tego cierpienia,
gdyż bez miłości ono pozbawione byłoby sensu. Mogę stwierdzić, iż była to
codzienna walka, ale moim jedynym pragnieniem było móc przeżywać ją w wierze
i z miłością przyjąć wolę Ojca.
W Wielkanoc 2005 roku zapragnęłam oglądać naszego Ojca Świętego Jana Pawła
II w telewizji, gdyż czułam w duchu, iż będę mogła to uczynić po raz
ostatni. Cały ranek przygotowałam się do tego spotkania wiedząc, iż będzie
ono bardzo trudne dla mnie (ukazać mi miało bowiem to, jaka będę za kilka
lat). Nie było mi łatwo, gdyż jestem względnie młoda. Jednak nieprzewidziane
zakłócenia w przekazie telewizyjnym uniemożliwiły mi oglądanie programu.
Wieczorem 2 kwietnia 2005 roku cała nasza wspólnota zgromadziła się, aby
dzięki połączeniu na żywo z Rzymem we francuskiej telewizji diecezji
paryskiej (KTO) trwać na czuwaniu modlitewnym na Placu Świętego Piotra. Wraz
z siostrami z bezpośredniej relacji dowiedziałyśmy się o śmierci Jana Pawła
II. Nagle zawalił mi się cały świat, straciłam przyjaciela, który mnie
rozumiał i dawał mi siły, by iść naprzód. W kolejnych dniach czułam wielką
pustkę, ale jednocześnie miałam pewność, iż był On nieustannie obecny.
13 maja, w święto Matki Bożej Fatimskiej, papież Benedykt XVI otworzył
Proces Beatyfikacyjny Jana Pawła II. Począwszy od 14 maja moje siostry ze
wszystkich wspólnot we Francji i w Afryce modliły się o wstawiennictwo Jana
Pawła II, prosząc o moje uzdrowienie. Modlitwy trwały bez przerwy aż do
chwili, kiedy stwierdzono, iż jestem zdrowa.
Byłam wówczas na wakacjach. Kiedy czas odpoczynku skończył się, 26 maja
wróciłam całkowicie wycieńczona chorobą. Od 14 maja towarzyszył mi ciągle
pewien werset z Ewangelii według świętego Jana: „Jeśli uwierzysz, ujrzysz
chwałę Bożą”.
Jest 1 czerwca, nie daję już rady, walczę, aby nie poddać się i utrzymać na
nogach. 2 czerwca po południu idę do przełożonej, aby prosić ją o zwolnienie
mnie z obowiązków wynikających z pracy. Ona nalega, abym wytrzymała do
czasu, kiedy wrócę z Lourdes w sierpniu i dodaje: „Jan Paweł II jeszcze nie
powiedział ostatniego słowa”. Podczas spotkania z przełożoną, Jan Paweł II
był obecny przy naszej rozmowie, która odbyła się w atmosferze pokoju i
pogody ducha. Przełożona podaje mi w pewnej chwili pióro i prosi o napisanie
„Jan Paweł II”: jest godzina 17.00. Z wielką trudnością piszę „Jan Paweł
II”. Patrząc na nieczytelne pismo przez długi moment pozostajemy w ciszy.
Dzień toczy się dalej normalnie.
Po modlitwie wieczornej o godzinie 21.00 weszłam do mojego biura, by
następnie udać się do pokoju. Było to między 21.30 a 21.45. Wówczas odczułam
pragnienie, by wziąć pióro i pisać. Jak gdyby ktoś mówił mi: „weź pióro i
pisz”. Ku wielkiemu zdziwieniu, pismo było wyraźnie czytelne. Nie pojęłam
dobrze, co się dzieje, położyłam się na łóżku. Było to dokładnie dwa
miesiące po tym, jak Jan Paweł II opuścił nas i udał się do Domu Ojca. O
4.30 obudziłam się zdziwiona, iż mogłam spać. Od razu wstałam z łóżka, moje
ciało już nie bolało, nie czułam żadnego zesztywnienia, a wewnętrznie nie
byłam już ta sama. Potem, jakieś wewnętrzne wezwanie, jakaś siła skłoniła
mnie, bym poszła modlić się przez Najświętszym Sakramentem. Zeszłam do
oratorium. Modliłam się przed Świętym Sakramentem. Ogarnął mnie wielki pokój
i błogość. Coś ogromnego, jakaś tajemnica, które trudno opisać. Następnie,
ciągle przez Najświętszym Sakramentem rozważałam nad tajemnicami światła
Jana Pawła II. A o godzinie 6.00 wyszłam, by razem z siostrami modlić się w
kaplicy i uczestniczyć w Eucharystii. Musiałam przebyć około 50 metrów i
wówczas zdałam sobie sprawę, iż podczas gdy szłam, moja lewa ręka ruszała
się, choć zazwyczaj pozostawała nieruchomo wzdłuż ciała. Dostrzegłam również
pewną lekkość w całym ciele, zwinność, której nie doświadczałam od dawna.
Podczas Eucharystii ogarnęła mnie wielka radość i pokój. Był to 3 czerwca,
uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Po wyjściu ze Mszy byłam
przekonana, iż zostałam uzdrowiona... drżenie w ręce całkowicie ustąpiło.
Znowu zabrałam się za pisanie a w południe nagle całkowicie odstawiłam
wszystkie leki.
7 czerwca poszłam na okresową wizytę do neurologa, który od 4 lat mnie
leczył. Ze zdziwieniem stwierdził całkowity zanik wszystkich objawów,
chociaż od 5 dni nie kontynuowałam kuracji. Następnego dnia przełożona
generalna powierzyła wszystkim wspólnotom odprawianie dziękczynienia. Całe
zgromadzenie rozpoczęło wówczas nowennę dziękczynną do Jana Pawła II.
Minęło już 10 miesięcy od czasu, kiedy przerwałam kurację. Powróciłam do
normalnej pracy, piszę bez żadnej trudności, znowu prowadzę samochód, nawet
na długich odległościach. Czuję się tak, jak gdybym narodziła się po raz
drugi, jakbym rozpoczęła nowe życie, gdyż nic nie jest tak, jak przedtem.
Dzisiaj mogę stwierdzić, iż przyjaciel odszedł z naszej ziemi, ale mimo tego
jest bardzo bliski memu sercu. On sprawił, iż wzrosło we mnie pragnienie
adoracji Najświętszego Sakramentu oraz miłość do Eucharystii, która zajmuje
najważniejsze miejsce w moim codziennym życiu. To, co Pan dał mi przeżyć
dzięki wstawiennictwu Jana Pawła II jest wielką tajemnicą, trudną do
wyjaśnienia w słowach, gdyż tak jak jest wielka, tak jest silna... ,ale dla
Boga nie ma nic niemożliwego. Tak, „jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą” .
Siostra Marie Simon Pierre
źródło: http://www.vicariatusurbis.org/Beatificazione/Polski/Swiadectwa/SiostraMarieSimonPierre.htm
Wstecz
Mapa witryny
do góry
|